Saturday, September 27, 2008

Szybki start

Była północ, kiedy nastawiałem budzik. Za pięć godzin alarm, za sześć samolot, za osiem Sasza odbiera mnie z lotniska, a za jedenaście godzin - pół dnia zaledwie - pierwsze spotkanie Creative Arts Society, w którego działalność się w tym roku zaangażowałem. Czułem się nieswojo z tą świadomością, że za kilka godzin będę już w innej części Europy, w innym świecie angielskiego uniwersytetu, nie jako Wojtek, ale Voycheck, V, Vojtech czy jakkolwiek jeszcze można przekręcić moje imię.

Nie o imię jednak chodzi, ale o stan. Pamiętam pierwsze spotkanie z Warrenem i Malcolmem, panami pracującymi w City. Opisywali oni wtedy, jak żyje podróżujący menadżer - bywało, jak opowiadali, że trzeci raz w ciągu tygodnia budzili się w innej strefie czasowej, zaś nocne wstawanie do toalety kończyło się uderzaniem w ścianę, gdyż kolejną już noc spędzali w innym hotelu. Wtedy słuchałem tych opowieści o międzynarodowych podróżach i wizytach z zapartym tchem i podekscytowanymi oczyma. Teraz, będąc w nieco podobnej sytuacji, wszystko to wydało mi się więcej obowiązkiem aniżeli ekscytującą podróżą.

No comments: